Z ideologią zawsze tak jest – jeśli wypacza człowieczeństwo, automatycznie robi to samo z relacjami międzyludzkimi.
Trzeba przyznać rację podsumowującej interpretacji tradycji platońskiej Augustyna: gdzie wyklucza się Boga, tam obowiązuje zasada bandy zbójców.
Sprzeczne z porządkiem wszechświata są tarcia tak między poszczególnymi ludźmi, jak i między narodami, jak gdyby stosunki wiążące je między sobą mogły być podtrzymane wyłącznie siłą.
Kiedy po raz pierwszy czytałem „Światło obrazu. Uwagi o fotografii” Rolanda Barthesa, nie przypuszczałem nawet, jak bardzo jego przestrogi odcisną piętno na moim życiu.
Nie będę przysięgał, że ta historia wydarzyła się naprawdę, ale choć zdaje się nieprawdopodobna – zdarzyła się.
Dzieci jednak są genialne. Może my też byśmy spróbowali? – kończy swój tekst w bieżącym numerze Franciszek Kucharczak („Popatrz, jaka jestem świecąca” – s. 31–33) i myślę, że śmiało można uznać ten cytat za motto Dnia Dziecka w wersji katolickiej.
Medialnym czarnym koniem dnia inauguracji pontyfikatu Leona XIV jest „przekroczenie protokołu”.
Mało która z napotkanych ostatnio osób nie zadała mi sakramentalnego pytania: „Co myślisz o nowym papieżu?”.
Gdyby autentyczność zainteresowania mediów realnym Kościołem mierzyć stopniem zaangażowania w komentowanie konklawe, okazałoby się, że jesteśmy wciąż najbardziej interesującą wspólnotą na świecie.
Graham Faulkner nazywany jest aktorem jednej roli.