Częstochowa, 4 czerwca 1979 r. Apel Jasnogórski
Gromadzimy się u stóp sanktuarium w tej wieczornej godzinie, która od wielu lat związała się na Jasnej Górze i w Polsce z tradycją Apelu Jasnogórskiego. Gromadzimy się, ażeby wyśpiewać słowa tego Apelu, które śpiewaliśmy, przygotowując się do tysiąclecia chrztu i które nadal śpiewamy jako żywe świadectwo tego tysiąclecia, tego polskiego milenium. Pragnę, korzystając z mojej obecności na Jasnej Górze, przewodniczyć wspólnocie Apelu Jasnogórskiego dzisiaj i jutro.
Pragnę w tej naszej wspólnocie powitać wszystkich pielgrzymów, a zwłaszcza tych, którzy tutaj przybyli spoza Polski. Witałem już wielu rano. Teraz widzę tu wśród zgromadzonych: dostojnego gościa, arcybiskupa Esztergom, Prymasa Węgier, kardynała László Lékai. Wprawdzie istnieje różnica w naszych językach, ale nasz gość dość dobrze zrozumiał, że to jego właśnie pozdrawiamy, chociaż pozdrawiamy po polsku. Stare polskie porzekadło mówi: „Węgier-Polak dwa bratanki”. Kiedy zostałem wezwany na Stolicę Piotrową ze stolicy krakowskiej, uważałem sobie za jeden z moich obowiązków, ażeby pozdrowić tak bardzo bliski nam Kościół i naród. Czyniłem to w imię wielorakich więzi historycznych. Czyniłem to jako następca św. Piotra, ale jeszcze z pełną świadomością następca św. Stanisława. Trudno byłoby w takim momencie nie przypomnieć, że przecież właśnie z Węgier przybyła do nas królowa Jadwiga, ta wielka Pani, ta święta Pani, ta opatrznościowa Królowa naszych dziejów, która spoczywa w swoim wawelskim sarkofagu i jest tam nawiedzana przez rzesze Polaków, jak też cudzoziemców, a wśród cudzoziemców najczęściej się przy tym sarkofagu Jadwigi zatrzymują nasi bracia z Węgier.
Cóż więcej? Trudno byłoby tu wszystko przypominać z tych, jakże równoległych do naszych polskich, dziejów Korony św. Stefana. Wszyscy pamiętamy, jak wielkie zasługi położył dla Polski Stefan Batory, który przybył do nas z Siedmiogrodu, był naszym królem, jednym z największych w dziejach. I dlatego też myślę, że nie tylko jako papież, ale jako Polak, jestem wyrazicielem uczuć wszystkich moich rodaków, kiedy składam na ręce pierwszego przedstawiciela hierarchii Kościoła na Węgrzech te życzenia dla Kościoła i dla narodu. Złożyłem je już wówczas w odrębnym liście do Episkopatu węgierskiego, dzisiaj je ponawiam stąd, z Jasnej Góry.