GN 47/2024 Archiwum

Naukę kształtują uczeni, ale kształtują w ramach instytucji

Częstochowa, 5 czerwca 1979 r. Przemówienie do Rady Naukowej Episkopatu Polski

Otóż myślę, że instytucja powołana przez Episkopat Polski, która się nazywa Radą Naukową, jest jakimś nieschematycznym prototypem tego, do czego musi się dążyć w Kościele, to znaczy do tej odpowiedzialności za naukę katolicką. Oczywiście ta odpowiedzialność za naukę katolicką ma różne kręgi. Zupełnie innego typu odpowiedzialnością za naukę katolicką jest ta odpowiedzialność, która dotyczy wprost nauczania wiary i zasad moralności chrześcijańskiej, i zupełnie innego typu odpowiedzialnością za naukę katolicką jest ta, która się wiąże ze sposobem uprawiania filozofii, bo tu jesteśmy na terenie poszukiwań rozumu ludzkiego, nie związanego - że tak powiem - ze słowem Bożym wprost, a jeszcze inną, gdy chodzi o cały szereg, cały najszerszy krąg różnorakich nauk, aż do nauk, powiedzmy, technicznych, bo i to przecież wchodzi w strukturę różnych uniwersytetów katolickich na świecie. I stąd też i ta zasada odpowiedzialności Episkopatów wspólnie ze Stolicą Apostolską za instytucje katolickie naukowe, akademickie będzie musiała być stosowana analogicznie. To jest jeden problem centralny. W każdym razie w postawieniu tego problemu zawiera się dokładnie ta sama zasada, która przyświecała nam w Polsce w momencie powołania Rady Naukowej, a mianowicie, że Kościół musi mieć prawo i musi mieć środki stanowienia o swojej własnej nauce. Musi mieć prawo i musi mieć środki stanowienia o swojej własnej nauce zarówno pod względem merytorycznym, treściowym z uwzględnieniem całej analogii czy analogiczności tej treści, jak też i pod względem strukturalnym, personalnym itd.

Druga zasada, którą wyniosłem z Polski, a która bardzo głęboko wchodzi w doświadczenie Kościoła w całym świecie, to jest zasada odpowiedzialności za akademickie wykształcenie kleru. Może się wydawać, że to jest zasada zawężająca funkcje uczelni katolickiej, zwłaszcza uniwersytetów, zwłaszcza uniwersytetów wielowydziałowych, wielodyscyplinowych, które to uniwersytety kształcą czasem w ogromnej większości ludzi świeckich i dlatego też ta zasada tam nie sięga, do tego się nie odnosi; niemniej jesteśmy świadkami pewnego tradycyjnego podziału. Powiedziałbym, że ten podział zaczyna już w ostatnich czasach przybierać charakter jakiegoś rozszczepienia pomiędzy statusem akademickim ludzi świeckich, niezależnie od ich wyznania czy światopoglądu — i duchownych, uformowanych w seminariach duchownych, które per se statusu akademickiego nie mają. Kościół nie nadał im tego statusu nigdy i nie nadaje im również konstytucja Sapientia christiana. Zgoda. Seminaria duchowne per se czemu innemu służą. Niemniej trzeba zapobiec temu, powiadam, rozszczepieniu, które zaczęło się kształtować. Przeglądałem raporty prowadzone przez Kongregację pro Institutione Catholica, z których wynika, że księża wychodzący z seminariów na całym świecie szukają kompensaty akademickiej. Studiują przeróżne dziedziny. Następuje jakieś rozproszenie sił, siły ich świadomości; przede wszystkim utrata wiary w to, że z racji swego kapłaństwa, swojej misji, kapłan jest człowiekiem o wykształceniu, o statusie akademickim, co niewątpliwie ma swoje konsekwencje w jego osobistej świadomości, w jego pozycji społecznej. Poruszając tę sprawę w Polsce, zawsze mówiłem i mówiliśmy sobie wszyscy razem, i w tym gronie, i na Konferencjach Episkopatu, że na pewno status społeczny księdza nie zależy przede wszystkim od jego stopnia akademickiego. Może być człowiekiem bez stopnia akademickiego. Świętość jego życia, czasem wybitne zdolności osobiste stwarzają fakt, że jest wielkim duszpasterzem, że ma ogromny wpływ apostolski. Ale to byłoby rozumowanie per accidens.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..