Nowy numer 17/2024 Archiwum

Witałem Panią Jasnogórską w Jej Obrazie nawiedzenia w różnych etapach

Przemówienie do wiernych diecezji częstochowskiej zgromadzonych przed kościołem św. Zygmunta

Moi drodzy, musicie się uzbroić w cierpliwość, bo ja tu mam kartki, ale daleko do tego, żebym zaczął je czytać! Za długo byłem metropolitą krakowskim, żebym nie wykorzystał tej okazji, skoro tutaj już stoję, do różnych rozrachunków z diecezją częstochowską. A więc, moi kochani, przez te lata metropolitalne miałem sposobność przekonać się, co to znaczy mieć w tej wspólnocie duchowieństwa metropolii krakowskiej duchowieństwo częstochowskie, księży częstochowskich, zwłaszcza że całe to duchowieństwo częstochowskie od pierwszego, najstarszego, do najmłodszego kapłana przyznaje się do podwójnego patriotyzmu: częstochowskiego i krakowskiego równocześnie. A to wszystko jest owocem decyzji, którą podjął pierwszy biskup częstochowski, niezapomniany biskup częstochowski, śp. Teodor Kubina, kiedy wspólnie z innym wielkim biskupem, również świętej pamięci, Stanisławem Adamskim z Katowic i z metropolitą krakowskim, wielkim księciem, księciem ducha, Adamem Stefanem kardynałem Sapiehą, decydowali, żeby stworzyć właśnie w Krakowie w orbicie tej najstarszej uczelni polskiej, najstarszej uczelni teologicznej, trzy bratnie seminaria duchowne: częstochowskie, katowickie i krakowskie, razem ze sobą zespolone przez wspólnotę akademicką Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. To była decyzja na miarę epoki.

Trzeba dobrze pamiętać czasy, w których tę decyzję podejmowano. Czasy porozbiorowe, po odzyskaniu niepodległości. Przecież byliśmy przez sto z górą lat podzieleni pomiędzy trzy zabory. Trzeba było, ażebyśmy w odrodzonej, niepodległej Polsce zaczęli poznawać się na nowo, zaczęli mówić wspólnym językiem. To byli wielcy biskupi, którzy taką decyzję podejmowali. I dlatego też, moi drodzy, ja duchowieństwo częstochowskie znam i mam wśród księży częstochowskich kolegów, z którymi spotykam się na rocznicowych spotkaniach co roku. Myślę, że jeżeli ci moi księża-koledzy z diecezji częstochowskiej i katowickiej również (o krakowskiej nie wspominam, to się samo przez się rozumie) spotykali się ze mną - kapłanem, spotykali się ze mną - biskupem, metropolitą, kardynałem, to chyba Ojcem Świętym też nie pogardzą!

To tyle, moi drodzy, tych rozrachunków z przeszłości. Widać, że są one bardzo pocieszające dla biskupa częstochowskiego i dla byłego metropolity krakowskiego. A ponieważ nie wiem, czy będzie taka dobra okazja, ażeby dać wyraz tej naszej niedawnej jeszcze wspólnej przeszłości, temu naszemu braterstwu biskupiemu, którego tak bardzo szukaliśmy wspólnie, czynię to tutaj w Częstochowie, patrząc z tego miejsca, sprzed kościoła św. Zygmunta na wieżę jasnogórską. Niech to, co powiedziałem o przeszłości, będzie dobrym zadatkiem na przyszłość Kościoła częstochowskiego. Ażeby już powiedzieć wszystko do końca i żeby mnie dobrze słyszał także mój następca w Krakowie, ufam, że te prace, które podjęliśmy nie tylko na rzecz synodów diecezjalnych, ale także na rzecz synodu prowincji, Synodu Metropolitalnego krakowskiego, prace, które ja tylko zacząłem i zostawiłem - ufam, że te prace będą prowadzone dalej i do prowadzone do końca pod opieką Pani Jasnogórskiej i św. Stanisława.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy